Zapomnik czyli to, co było i nie wróci ;)

16 grudnia 2009
Odebrałem prawo jazdy kategorii A. Oznacza to, że od dziś mogę powozić motocyklem. Co prawda nie bardzo mam jak wykorzystywać to uprawnienie, ale wszystko w swoim czasie :). Tymczasem bardzo polecam szkołę jazdy Tomka Kulika, który prowadzi kursy na prawo jazdy różnych kategorii, nie tylko A.

2o lipca 2oo9
Pierwszy krok czlowieka na powierzchni Ksiezyca 40 lat temu(!), 20 lipca 1969 o godzinie 21:15, podczas misji statku kosmicznego Apollo 11, Nail Armstrong, jako pierwszy człowiek w historii, postawił nogę na powierzchni Księżyca. Mniej więcej w tym samym momencie ja po raz pierwszy postawiłem swoją na Ziemi. Może nie była to dokładnie noga, ale w końcu nie w tym rzecz ;).
Oto film uwieczniający tą doniosłą chwilę: Pierwszy_krok.ASF (format: Media Player; rozmiar: 118KB; autor: WFDiF)


21 - 29 czerwca 2009 - Rejs S/Y Intuition po Morzu Śródziemnym.
Miałem przyjemność uczestniczyć w dziewiczym rejsie pięknego jachtu, jakim bez wątpienia jest S/Y Intuition. Zaokrentowaliśmy się w Kadyksie (czyli w Hiszpanii), nastepnie zatrzymaliśmy się w Gibraltarze (czyli terytorium brytyjskim, ofkors), Palma de Mallorca (znowu Hiszpania) by zakończyć tą piekną przygodę w Portisco na Sardynii (czyli we Włoszech). Z pewnością napiszę na ten temat więcej, bo jest o czym.
więcej >>>

04 sierpnia 2007
Po raz pierwszy w życiu kupiłem sobie samochód z wyboru serca a nie rozumu. Od czasów eliminacji do Camel Trophy w 1996, chorowałem na Land Rovera. Chorowałem, ale z rozsądku kupowałem kolejne pojazdy do firmy i dla siebie, z zasady jeżdżąc najstarszym trupem w firmie, której jestem właścicielem :). Rok temu zacząłem namierzanie właściwego egzeplarza LR Discovery (bo takie samochody startowały wówczas w rajdzie) i polowałem tak zapalczywie, że zaraziłem Dyskoteką swoją kochaną żonę (której dotąd podobał się skąd inąd zacny Subaru Forester). A skoro tylko Asia łyknęła bakcykla, ja zmieniłem obiekt uwielbienia i zacząłem jeszcze bardziej intensywne poszukiwania Defendera. I już po pół roku wszedłem w posiadanie mojego Defa.
Defender jest samochodem, który trzeba bardzo lubić i akceptować taki jakim jest albo nie należy się w ogóle do niego zbliżać o zakupie nie wspominając. Jest koszmarnie głośny, wołowaty, mało zwrotny, nie oferuje żadnego komfortu, rdzewieje (wbrew obiegowej opinii o tym ze aluminiowe poszycie nie koroduje), psuje się w nim mnóstwo pierdów i pewnie znalazłoby się jeszcze sporo innych wad, które jednym tchem wymieniłby pierwszy z brzegu malkontent. Ale istnieje grupa ludzi, która je uwielbia i nie zamieniłaby na nic innego. Co ciekawie ci odmieńcy pozdrawiają się wzajemnie na drodze i cieszą się każdą chwilą jazdy swoimi samochodami. Z gustami, na szczęście, się nie dyskutuje.
Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego egzemplarza. Defendery kupują zwykle ludzie jeżdżący na wyprawy (wówczas Def bywa nieźle wyposażony, ale jest z zasady bardzo zużyty i ma przebieg liczony w setkach tysięcy kilometrów) albo (rzadziej) przeprawowcy czyli fanatycy topienia sprzętu w błocie i innych płynach oraz sprawdzania ile żelazo (wraz z jego właścicielem) są w stanie wytrzymać. Taki samochód zwykle też jest dosyć zużyty. Mojego Defa natomoast kupił sobie myśliwy, żeby jeździć nim na polowania :-).

6 grudnia 2oo6, godz. 3:1o
Zostałem podwójnym TATĄ!
Ania jest jak na dziewczynkę przystało trochę nieśmiała, bo według opinii pani doktor przez kilka ostatnich dni mama była gotowa do urodzenia Ani, ale Ani najwyraźniej się nie spieszyło. Za to jak się zdecydowała, to sprawy potoczyły się błyskawicznie, bo cała akcja od wyjścia z domu do narodzin zajęła mniej czasu niż wyrwanie mojej niepotrzebnej ósemki. Asia i Ania czują się świetnie i po dwóch dniach byliśmy już razem w domu. Pawełek jest zachwycony siostrzyczką, interesuje się gdzie jest Ania i często przychodzi ją pocałować lub pogłaskać.
A my wkrótce się przekonamy czy, ewentualnie jak często, nie startując w rajdach AR będziemy spotykać się oko w oko ze SleepMonsters :).
więcej >>>

22 stycznia 2006
Dwa tygodnie temu zacząłem szkolenie bojerowe na stopień Sternika Lodowego.
N-I-E-S-A-M-O-W-I-T-A ZABAWA! Wczoraj leciałem bojerem 48 km/h (w kieszeni miałem GPS i taka została zarejestrowana prędkość maksymalna). Byłoby szybciej, gdyby nie zaspy śniegu w które się co chwila wpadało :(.
Poza prędkością fascynują mnie w tym sporcie różnice w stosunku do żeglarstwa. Niby teoria żeglowania ta sama, ale na przykład zwrot przez rufę robi się w łopocie. Wystarczy się przyjrzeć wektorom prędkości wiatrów, żeby stało się to oczywiste, ale ciągle nie przestaje mnie to bawić. Baaardzo fajny sport.
No i jak widać powoli wracam do jakiejś poza pracowo-pieluchowej aktywności :)!. TO DOBRY ZNAK!

30 lipca 2oo4, godz. 17:4o
Zostałem TATĄ!
Miałem to szczęście i przywilej uczestniczyć w narodzinach mojego syna. Znaczy JESTEM TATĄ!. Przeżycie jest nie do opisania. Wszelkie spadochrony, nury, skoki bungy i rajdy przygodowe razem wzięte mogą się schować.
Generalnie póki co bardzo polecam bycie tatą. Poczęcie jest całkiem fajne, narodziny odwalone w kosmos, nie mogę się doczekać co będzie dalej :-].
więcej >>>

21 września 2oo2, godz. 15:oo
Ożeniłem się! ... z moją Asią (znaną tu i ówdzie w Sieci jako Weri) i zamierzamy żyć zdrowo, długo i szczęśliwie.
Uroczystość nie była wcale tak ekstremalna jak można się było spodziewać, a bardzo miła i sympatyczna, co w dużej mierze zawdzięczamy naszym gościom, którym z tego miejsca chciałbym bardzo serdecznie podziękować za to, że byli, za życzenia i wszystkie inne wyrazy sympatii...

18 sierpnia 2oo2
Ze znajomymi pojechaliśmy na gokarty do Imoli. Q mojemu ogromnemu zdziwieniu i nie mniejszej radości udało mi się wykręcić najlepszy czas miesiąca (ex aequo z jeszcze jedną osobą), co prawdopodobnie zakwalifikuje mnie do (bezpłatnego już) startu w Pucharze Imoli. Yeeeaaah! O mojej radości przypominają mi liczne siniaki na całym ciele (takich konkretnych i wiekszych niż łyżka to chyba z sześć) - karty zdecydowanie nie są projektowane z myślą o komforcie kierowcy ;-)

16 sierpnia 2oo2
Wraz z Wasylem i Kingą (czyli ładniejsza połową Wasyla) pojechaliśmy rano na wycieczkę rowerową. Dla mnie była to akcja zupełnie ad hoc. Mimo to, zgodnie założeniemi wróciliśmy do domów wieczorem, mając na licznikach ponad 150 km. To jeden z największych moich dziennych przebiegów na rowerze. Co prawda większość trasy była utwardzona (głównie asfalt, więc łatwo), ale i tak mamy ogromną radochę. Zbyt dawno się nie ruszałem i to trochę ruchu naprawdę dobrze mi zrobiło!

21 lipca 2oo2 ok. 1:oo AM
Krótko po północy przyjechał do domu nowy członek naszej rodziny. Ma na imię Frodo i jak przystało na naszą budziczą rodzinę ma już swoją stronę w Sieci: www.frodo.corgi.pl.
Frodo waży 3kg i jest szczeniakiem rasy Cardigan Welsh Corgi. Dla niewtajemniczonych wyjaśniam, że to taka stara rasa pasterska przywieziona do Walii przez Wikingów ca. 1200 lat p.n.e., z wyglądu przypominająca skrzyżowanie jamnika z nietoperzem. Co ciekawe pomimo niewielkich rozmiarów (docelowo 30cm i 18kg) Corgi kochają i powinny biegać z czym wiążę bardzo duże nadzieje specerowo-treningowe :). więcej >>>

28 - 29 czerwca 2oo2
Logo 2 edycji Rajdu Orła Bielika Rajd Orła Bielika - Świnoujście/ Wolin
Po raz już drugi spotkaliśmy się na starcie Ekstremalnego Rajdu Orła Bielika organizowanego przez niezawodnego Wieśka Rusaka. I podobnie, jak przed rokiem przygotowanie imprezy i atmosfera były znakomite. Spośród 45 startujących zespołów ukończyło 16 drużyn. Startowalismy z Dorotą Dajkowską jako team Szksypcze z numerem 44. Niestety polegliśmy w boju, co być może (ale nie napewno) opiszę w konikach.
Rajd w skrócie:
Zespoły: 2-osobowe
Trasa: około 175 km w 24 godziny: rowerem, pieszo, kajakiem, wpław, zadania specjalne
Zespoły: wystartowało 45, ukończyło w limicie 16
więcej >>>

2-5 maja 2oo2
Adventure Trophy - Gorce-Pieniny
...czyli kolejna, czwarta już edycja Salomon Trophy.
Zespoły tradycyjnie 4-osobowe, trasa o długości 330 km i przewyższeniu 8000m, którą należało pokonać rowerem, pieszo, kajakiem, pontonem, po drodze zaliczając atrakcje w postaci zadań linowych i innych niepsodzianek.
Z 43 zespołów, które stanęły na starcie, ukończyły 4. Nas, niestety, w tej czwórce nie było. Odpadliśmy mniej więcej w połowie trasy na limicie czasowym nie mogąc znaleźć punktu kontrolnego przy źródle strumienia. Tegoroczna trasa była wymagająca, szczególnie ze strony limitów czasowych i orientacji. Emocji dostarczył finisz, gdy po prawie 3 dniach od startu dwa zespoły zespoły: Martini i Speleo do końca walczyły o drugie miejsce... więcej >>>

6-7 kwietnia 2oo2
Mini ADVENTURE TROPHY - Podlesice (Jura Krakowsko-Częstochowska)
Zespoły: 2-osobowe.
Trasa: 125 km: 70km rower, 52km pieszo, 3km kajakiem, zadania linowe.
Ciekawa, dobrze przygotowana impreza (wyrazy uznania pod adresem organizatora czyli Romana Trzmielewskiego). Na starcie stanęło 71 zespołów, zostało sklasyfikowanych 9. Niestety tym razem nie udało nam się ukończyć rajdu. Pomimo, że polegliśmy, pysk, jak zwykle porajdowo, cieszy mi się od ucha do ucha, a wnioski skrzętnie zapisuję. Może nawet coś tutaj powieszę, bo jest o czym. Tylko ja poproszę trochę wolnego czasu!

22-24 lutego 2oo2
Winter Challenge 2oo2 Lion WINTER CHALLENGE - Zimowy Rajd Ekstremalny Żukowo 2oo2
Zespoły: 2-osobowe. Trasa: 100km w 24h: 50km rowerem, 45km pieszo, 5km drezyną!
Ciekawa i w sumie udana impreza. Bez fajerwerków, ale udało nam się znaleźć w grupie 18 zespołów, które ukończyły rajd, spośród ponad 80, które wystartowały...
Jeśli organizatorzy poprawią tegoroczne niedociągnięcia, to będzie to naprawdę bardzo interesująca impreza.
więcej >>>

11 listopada 2oo1
XIII Bieg Niepodległości. Tradycyjnie 11.11, 11km... Dla mnie to drugi start w tej imprezie. Szczerze mówiąc do wczoraj nie planowałem brać udziału, bo bla bla bla... powodów wiele: m.in. kompletny brak przygotowania - ostatnio biegałem w Maratonie Warszawskim, bo brak czasu no i last, but not least wczoraj zabałaganiłem odrobinę na dwóch przesympatycznych imprezach, co nie wpłynęło pozytywnie na moje dzisiejsze samopoczucie i chęć walki ;-). Nie najlżejsze śniadanie na 2h przed startem dopełniało obrazu sytuacji. Na przekór temu wszystkiemu postanowiłem poruszać gałąchami i pojechałem na Plac Zamkowy. Już 10 min po starcie śniadanko dało znać o sobie (kolka) i nie pozwalało o sobie zapomnieć do samego końca ;-). Obyło się jednak bez dramatów i ostatecznie wytuptałem czas tylko nieco gorszy do zeszłorocznego, tzn. ca. 49". Przy okazji spotkałem kilka znajomych twarzy i wróciłem do domu uśmiechniety i pełen zapału do pracy.

01 października 2oo1
Po 10 dniach niebycia on-line, będącego skutkiem odłączenia starego serwera od ściany, znalazłem chwilkę, żeby skonfigurować co trzeba i powiesić stronę w nowym miejscu. Od dzisiaj powinna hulać szyciej, bo ma grubszą rurkę w świat niż dotychczasowe SDI. Siłą rzeczy zdezaktualizowały się też technikalia, ale poczekam z update'owaniem tej strony do czasu zakończenia zabaw konfiguracyjnych.

30 września 2oo1
Warszawa, Pl.Zamkowy - XXIII Maraton Warszawski
Od dawna marzyłem o maratonie i mam dużo szacunku do tego dystansu. I w końcu, po raz pierwszy w życiu miałem okazję zmierzyć się z tymi 42 195 metrami. Pokonałem je w ciągu 3h i 45min non-stop (bez zatrzymywania się jeśli nie liczyć strategicznej przerwy technicznej na 15km). Wynik nie robi wrażenia w zestawieniu z najlepszymi czasami, ale jestem z niego bardzo zadowolony. Poza oczywistym faktem, że nie trenuję biegania i jestem amatorem, to pobiegłem bez przygotowania (przed maratonem biegałem wyłącznie na opisanych niżej imprezach, i był to głównie marsz) i raptem tydzień po przebyciu 190km non-stop na X-Triathlonie.
Poza samą satysfakcją znowu poznałem nowych, sympatycznych ludzi i sporo się nauczyłem. Słowem pysk mi się cieszy od ucha do ucha i za rok może pomyślę o poprawieniu wyniku... ;-)

21-23 września 2oo1
Borne Sulinowo - Długodystansowy Rajd Ekstremalny X-Triathlon 2oo1
Dystans 200km: kajak 20km, rower 110km, pieszo 70km, + atrakcje (bagna, wspinaczka, zjazdy itd.). Niełatwy rajd, w bardzo dobrej obsadzie. Lekko nie było... więcej >>>

19-23 września 2oo1
Chorwacja-Słowenia - Rajd przygodowy BJELOLASICA 2001
Dystans 300km: canoe (rzeka) 30km, kajak (morze) 35km, rower górski 160km, marsz/trekking/itp 60km, zjazdy na linach do 100m, pływanie w płetwach 3km...
Niestety nie dane mi było pojechać na ten rajd, ale piszę o tym, bo sercem byłem z naszą drugą ekipą (Karol Przydanek, Paweł Błażowski, Maciek GAJOS Gago, Agnieszka ZYGA Zych) startującą w barwach sponsora Meble Oborniki. Zbójniki skończyli rajd jako jeden z pięciu teamów na dwadzieścia pięć, które wystartowały. Mocarze. Niestety rajd miał mniej przyjemny epilog, bo w drodze powrotnej team miał poważny wypadek samochodowy. Szczęście w nieszczęściu wszystko wskazuje na to, że w następnym sezonie będziemy napierać w takim samym skadzie.
http://www.adventurerace.hr

31 sierpnia - 2 września 2oo1
Świnoujście - 1. Ekstremalny Rajd Orła Bielika
Dystans 175km: kajak 25km, pieszo 50km, rower 100km z limitem czasu 24 godziny. Teamy 2-osobowe.
Jest co opowiadać, bo było naprawdę świetnie. Sama impreza, ludzie, atmosfera, całokształt. Na początku miałem trochę pecha, bo dwie osoby z którymi miałem startować nie dopisały i ostatecznie jako jedyny spośród 25 zespołów wystartowałem samotnie. Ostatecznie dotarłem do mety z 9 czasem. Dla nas wyjazd nie ograniczył się do samego rajdu, więc radości było co niemiara ;-). więcej >>>

26 sierpnia 2oo1
Michałków k/Ostrowa Wielkopolskiego
Pomimo maksymalnej gonitwy w pracy w ostatnim czasie i kompletnego braku czasu pojechaliśmy na lotnisko, żeby zrealizować prezent jaki Asia dostała ode mnie na imieniny: skoku tandemowego z Iwanem. Przy okazji pojechała z nami Agniecha Potok i również skoczyła w tandemie. Dziewczynom podobało się bardzo, nic się nie bały, buzie uśmiechnięte i zadowolone. Najśmieszniejsze, że sam chyba bardziej się stresowałem niż one, bo miałem nowe: spadochron, system otwarcia, samolot (AN-28) i sposób wysiadania (rampa a nie drzwi), skok z instruktorem i związane z tym nowe zadania, 89 sek opóźnienia (pomimo wysokiego otwarcia), lotnisko... echhhh... No i jeszcze jedno - drugi skok, który wykonałem tego dnia (już sam) był z 5000m. Prawie półtorej minuty spadania. Infuckencredible!

10-12 sierpnia 2oo1
Ośrodek nad jez.Serwy - Puszcza Augustowska
Całą ekipą z przyległościami (w sumie 9 osób) pojechaliśmy nad Serwy na dwudniowy trening kajakowo - biegający. Daliśmy sobie trochę w palnik, odpoczęliśmy (psychicznie) i sporo się nauczyliśmy. Ciekawe, że dopiero po całym dniu spędzonym na miejscu(!) zorientowałem się, ze byłem tam dwa lata wcześniej na kursie nurkowania podlodowego ;-). Gajosek zrobił sporo fajnych zdjęć, więc będę się starał coś powiesić...

1 sierpnia 2oo1
Bobby McFerrin Warszawa, Sala Kongresowa PKiN - koncert kwartetu Bobby'ego McFerrina: Omar Hakim (perkusja), Richard Bona (bass), Gil Goldstein (klawisze). Świetny koncert. Bobby był trąbką, gitarą, perkusją, od czasu do czasu nawet sobą. Schodził ze sceny i śpiewał z publicznością. Wspomniał też swój poprzedni koncert w Polsce, kiedy na Jazz Jamboree 1984(?) występował z Urszulą Dudziak. Ponieważ pani Urszula była na sali, zaśpiewali kawałek wspólnie. Później również z Anną Marią Jopek i przypadkowymi osobami z widowni. Bobby dostał od małej dziewczynki obraz, z którego bardzo się cieszył i specjalnie na tą okazję zaśpiewał jeden utwór (na początku zresztą z samą autorką obrazka). Ale najbardziej chyba podobał mi się "cutting contest" Bobby'ego z perkusistą Omarem Hakimem - po prostu pycha!

29 lipca 2oo1
Ze względu na wakacje, coraz większą grupę osób i mimo wszystko dużo pracy nasze treningi stały się rzadsze, a z pewnością mniej regularne. Tym razem jednak udało się. Umówiliśmy się w niedzielę o 8:20 rano przy Moście Świętokrzyskim. Stamtąd 30km konkretnym tempem 30km/h do Białobrzegów nad Zalewem Zegrzyńskim. Po drodze jeden (nowy) kolega się niestety wykruszył. Na miejscu w kajaki i w składzie 5-cio osobowym Zyga+Gajos, Agnieszka+Budzik oraz Karol (solo) popłynęliśmy 15km eksplorując po drodze kilka kilometrów Rządzy i jedną przybrzeżną knajpę koło Serocka. Odpoczęliśmy trochę i bardziej terenową trasą do Warszawy. W sumie 60km rowerm i 15 kajakami raczej mało turystycznym tempem. Bardzo udany dzień. Jakby się dało, to warto powtórzyć.

23 lipca 2oo1
Życie lubi czasem dać nam wycisk... Smutno mi. Bardzo smutno.
But... The Show Must Go On...

21 lipca 2oo1
Zrobiłem sobie urodziniowy prezent i pojechałem na lotnisko do Chrcynna. Zaliczyłem KWT, wypinania i wszystko, co trzeba no i skoczyłem. Coprawda tylko raz, bo w sobotę pogoda nie pozwoliła na więcej, a w niedzielę rano musiałem nieoczekiwanie i panicznie wracać do Warszawy, ale zawsze... Ależ ja uwielbiam skakać. Nawet jeśli tak rzadko mam okazję...

22-24 czerwca 2oo1
Jastarnia - kurs Wrakowo-Morski (WM1) organizowany przez Akademicki Klub Podwodny.
Były to dla mnie pierwsze nury zarówno w morzu jak i na wrakach, więc sporo nowego. Podobało mi się bardzo, tymbardziej, że do wraków i jaskinii mam duży respekt.
W czasie naszego kursu rozdmuchało się całkiem konkretnie i w efekcie po północnej stronie cypla stan morza wynosił 7-9 B. Nie mogłem się napatrzeć na wzburzony Bałtyk, więc korzystałem z każdej okazji do pójścia na plażę: wieczorny spacer, poranna rozgrzewka (fantastycznie się biega po mokrym piasku)... w efekcie niestety znowu zaczęło ciągnąć mnie na morze, co gorsza nie tylko na zagle, ale i na windsurfing.
Po zajęciach i nurach, wieczorem, nie zasypialiśmy gruszek w popiele i w piątkowy wieczór, za sprawą Krzyśka Starnawskiego wylądowaliśmy w tawernie w Gdańsku, gdzie przy szantach szaleliśmy do... no długo szaleliśmy ;-). Na szczęście w sobotę nie było nurkowań, tylko wykłady, które przeżyliśmy dzięki dużym dawkom kawy i Red Bulla.
W tym samym czasie trwał Warsaw Summer Jazz Days - po raz pierwszy od wielu lat nie byłem na żadnym koncercie WSJD... - nury miały najwyraźniej lepszy marketing i zaplanowałem je miesiąc wcześniej niż dowiedziałem się o terminie Warsaw Summer... Trochę szkoda, ale cóż zrobić...

20.06.2oo1
Koncert Stinga - Warszawa, Stadion Gwardii.
Po raz kolejny ;) obiecuję sobie, że to ostatni koncert na płycie (płaskiej powierzchni) na jaki poszedłem. Większość czasu oglądałem szyję i tył głowy stojącego przede mną dryblasa, który co gorsza chyba najadł się przed koncertem czegoś wiatropędnego. ERROR! Na domiar złego nie było telebimów. Poza tym byłoby znakomicie. Jako support zagrali Kasia Kowalska (tu miłe zaskoczenie), a następnie Robert Plant (też bardzo zacnie). Sting świetny - koncert był zagrany i zrealizowany bardzo dobrze. Z całego wieczora najbardziej chyba podobała mi się klawiszowa solówka pod koniec koncertu Stinga. I tymbardziej żałuję, że nie będzie mnie na Warsaw Summer Jazz Days 2oo1 :(.

15.06.2oo1
Fajny wieczór. Z różnych powodów i okazji umówiliśmy się paczką znajomych w imoli na gokarty. Pościgaliśmy się krótko, ale bardzo zażarcie (szczególnie z Libiszem). Udało mi się nawet wykręcić czas kwalifikujący do startu w Pucharze Imoli. Jazda samochodzikami bardzo nas rozczmuchała, więc kiedy padło hasło QUADY jednogłośnie i natychmiastowo przemieściliśmy się do Powsina. Z przygodami zresztą, bo tor był już zamknięty, ale w sumie za sprawą niezawodnego Libisza dało radę ;). Pierwszy raz jeździłem quadem i muszę powiedzieć, że radocha jest n-i-e-s-a-m-o-w-i-t-a! Wieczór skończyliśmy już zdecydowanie spokojniej, bo przy stole bilardowym.

02-05.05.2oo1
Bieszczady - Salomon Trophy 2oo1, czyli 250km non-stop kajakiem, rowerem, pieszo i tratwą.
Wystartowaliśmy jako team RABU Warszawa w składzie Maciek GAJOS Gago, Karol Przydanek, Paweł Błażowski i Rafał BUDZIK Budzicki. Bez spektakularnych wyników, ale zgodnie z założeniami przyjętymi przed startem ukończyliśmy rajd w komplecie i regulaminowym czasie. Ostatecznie zajęliśmy 22. miejsce (czas 65h 44m) na 41 startujacych teamów. Rajd ukończyło 30 ekip.
    Dla mnie rajd zakończył się dodatkowo zapaleniem ścięgna i gipsem na prawej nodze, a w konsekwencji ponad miesięczym przymusowym odpoczynkiem... łatwo nie będzie (usiedzieć w spokoju).
    Poza samą imprezą miałem przyjemność poznać wspaniałych ludzi (nie tylko wyrypiarzy), od których wiele się nauczyłem i którzy mocno doładowali mnie pozytywną energią. więcej >>>

22.04.2oo1
W piątek o 19:00 na lęborskim rynku wystartował kolejny, 21szy już Harpagan. Z różnych względów zdecydowaliśmy się nie brać w nim udziału, jednak nie zasypialiśmy gruszek w popiele. Jak co tydzień i w tą niedzielę pojechaliśmy na trening. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie był to ostatni wspólny trening przed startem w ST2oo1, a w dodatku nasz bojowy test w nowym, pełnym składzie. Miejsce Marcina, który gościnnie walczył w naszym zespole w eliminacjach, zajął Paweł Błażowski, który dzielnie i pod każdym względem znakomicie zniósł nasz 7-godzinny trening w strugach deszczu, błocie, na rowerze i biegiem po Puszczy Kampinoskiej i okolicach. W sumie duże kilkadziesiąt kilometrów po powrocie z których zanim wszedłem do mieszkania wylałem na siebie i rower 3 wiadra wody (na środku trawnika przed blokiem, więc sąsiedzi mogli mieć niezły ubaw), po czym w pełnym rynsztunku wmaszerowałem pod prysznic. Doprowadzenie siebie i sprzętu do porzadku zajęło mi jedyne 3 godziny... Dobrze było, eliminacje wydają mi się przy tym wycieczką krajoznawczą. ;-)

01.04.2oo1
Kraków i Dolinki Podkrakowskie. Eliminacje do rajdu Salomon Trophy 2oo1.
W sumie około 50km rowerem, 25km biegiem (po górach) i zadania specjalne. F-a-n-t-a-s-t-y-c-z-n-a impreza. Jako team RABU Warszawa w składzie Maciek GAJOS Gago, Karol Przydanek, Marcin Lewandowski i Rafał BUDZIK Budzicki zajęliśmy szczęśliwe 13-te miejsce z 62 startujących ekip i zakwalifikowaliśmy się do startu w ST2oo1 (Bieszczady 2-5 maja 2oo1). więcej >>>

26.03.2oo1
Samemu trudno mi w to uwierzyć, ale dostałem dziś maila z NASKu, że domena budzik.pl została zarejestrowana! Po małych perturbacjach, ale udało się! Od dziś zapraszam pod adres http://www.budzik.pl ;-)

04.03.2oo1
Fajny weekend. Dużo się działo a na końcu dałem sobie w kość. Tak, jak lubię.
Najpierw Walne zebranie AKP - według mnie bardzo pozytywne. Zaraz potem spotkanie RABUsiów wszechczasów ;) - miło było zobaczyć te twarze... Tak sobie myślę, że z fajnymi ludźmi miałem (i mam) przyjemność pracować. Po 4 godzinach snu trening w Kampinosie w strugach deszczu ze śniegiem. Nieforsownie, ale za to non-stop 23km. Dobre ćwiczenie psychy. Obaj z Karolem byliśmy kompletnie mokrzy, ale szczęśliwi :). Ten typ tak ma.

27.02.2oo1
Ostatki. Byliśmy w Dekadzie. Muzyka z lat 70-80 na żywo i DJ. Dla mnie bomba. Tego mi było trzeba - potańczyliśmy i wybawiliśmy się zdrowo (rozmawiać i tak się nie dało). Nareszcie miejsce, gdzie grają R&R, jive'a i inne stare strucle, czyli to, co Budziki lubią najbardziej. Żadnego um-c um-c. No i ludzie, którzy również wolą tańczyć w parach ;)...

27.02.2oo1
Przeniosłem stronę na maszynę stojącą pod moim biurkiem. Jest wolniej, bo tylko 115kbps, ale za to mogę się teraz wyżywać bez żadnych ograniczeń... ;-) więcej >>>

17-18.02.2oo1
Gdynia - Krajowy Ośrodek Medycyny Hiperbarycznej - Kurs patofizjologii nurkowania u dr Sićki. Towarzystwo doborowe (same zAKaPiory), sporo zajęć (w sobotę 11h), dwa nury w komorze dekompresyjnej (15 i 40m). Słowem ciekawie i intensywnie.

04.02.2oo1
Po ponad 2-miesięcznej przerwie wracamy do niedzielnych treningów w Kampinosie. Tym razem w składzie Ania alias Matka, Gajos, Karol no i ja. Na dobry początek zrobiliśmy koło 22km. Od razu lepiej się czuję ;). Jeśli ktoś miałby ochotę poganiać z nami po puszczy, to serdecznie zapraszamy!

28.01.2oo1
Łódź - całodniowy wykład p.t. Budowa dużych formacji relatiwowych.
Świetna inicjatywa (wyrazy uznania dla organizatorów), dużo się naumiałem. Był to absolutnie korzystnie zaalokowany czas. Jejq, ale bym sobie poskakał buuu...

02-03.12.2ooo
Wraz z kilkunastoosobową ekipą AKPową pojechaliśmy na nury nad Hańczę. Zimno jak cholera i z przygodami, ale super. Po nurach rządziła mafia i... lubię się przytulać;-). W międzyczasie rozwiązaliśmy kilka zagadek z teorii ewolucji... więcej >>>

29.11.2ooo
Doprowadziłem stronę do stanu oglądalności i zamieściłem pierwszą informację- zdjęcia z obozu nurkowego AKP nad jez. Łęsk.
Wysłałem o tym informację na naszą AKPową listę i w ciągu pierwszego dnia strona dostała 20 hitów. Nie miałem pojęcia, że można mieć z tego tyle funu!

11.11.2ooo
12. Bieg niepodległości w Warszawie. 11.11, 11km, proste. ;-). Dobiegliśmy wszyscy, byłem 129 na 646 startujących. Większość przed nami to zawodnicy. Mamy radochę ;-).

20-22.10.2ooo
Harpagan 20. Yeaaaah! Gajos, Karol i ja zdobyliśmy zaszczytne miano Harpaganów (w klasyfikacji pieszej). Licząc po mapie zrobiliśmy około 120km w czasie ok. 22h. więcej >>>

21.09.2ooo
Powstała koncepcja menu i podział na zakładki.

09.06.2ooo
Powiesiłem stronę w postaci jednego pliku index.html ;-)


© 2ooo-2oo2 Budzik;